Chandra, odsłona pierwsza

Kawę zagryzłam sucharkiem. Dietetycznym. W tym samym momencie, w którym przeczytałam to na opakowaniu, odeszła mi ochota na cokolwiek co w nazwie ma ‚light’ bądź ‚bez cukru’. Nie wiem na czym to polega ale najwyraźniej mam w głowie małego ludzika ze wstrętem do wszystkiego co dietetyczne. I wysyła ów ludzik stamtąd maile do mojego osobistego jamochłona, że można sobie darować euforię. Że bą apetit bez mankietów i obrusa wykrochmalonego na sztywno. Cała moja podświadomość pragnęła wstrętnego tłuszczu i niezdrowej czekolady. Poprzestałam na żelkach. Do jedenastej. Potem przypomniałam sobie o zbunkrowanych na czarną godzinę wafelkach. Koło południa zjadłam śniadanie. No bo w końcu ile można tak na czczo pracować? Przystawki się nie liczą. Później nie pamiętam co się działo bo w pracy był sajgon w ciapki i nie było kiedy myśleć o jedzeniu. Ludzik prawie zemdlał ale na szczęście wróciłam do domu i zrobiłam zupę pomidorową. Wyszła super. Obecnie mam już tylko pół garnka. Z tendencją do zmian w objętości. Popiłam winem przywiezionym z Tulipanii. Zagryzłam orzeszkami. Gdybym miała coś poza masłem w lodówce, z pewnością w krótkim czasie stałoby się to częścią mojego przewodu pokarmowego. Ale może coś jeszcze w szafce na talerze. Noc w końcu długa.

Tak, mam chandrę. Jak stąd do Irkucka.
I dbam o linię. Żeby była gruba i wyraźna.

9 uwag do wpisu “Chandra, odsłona pierwsza

  1. „Niech że na gorsze nic już nigdy się nie zmieni
    I nikt nie każe ci być twardą i bez wad
    Miej zawsze dużo dobrych rzeczy do jedzenia
    Bezpieczny własny świat ”
    M. Maleńczuk, a ja się podpisuję pod tym obiema rękami.
    melissa

    Polubienie

  2. Jamochłon ma to do siebie, że od czasu do czasu się ujawnia. Solidnie nakarmiony znika i nie należy mieć z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Ciało zasadniczo wie, czego mu trzeba.
    Dietetyczne jedzenie z kolei nie smakuje, bo brak mu właśnie tego, co sprawia, że jedzenie jest sycące i satysfakcjonujące – solidnych węglowodanów i tłuszczu. Nie w napisie tu rzecz.
    Uszy do góry i trzymaj się ciepło.

    Polubienie

  3. Skąd ja to znam… Chłop nie pies, na kości nie leci – to sentencja mego brata.
    Pozdrawiam wszystkich, którzy się nie odchudzają obsesyjnie!

    Polubienie

  4. pierwsza i może ostatnia na jakiś czas. a jest u was zamawianie pizzy? u nas tak, ja nigdy nie, a potem mnie skręca, jak oni się zapychają, a ja sączę trzecią kawę jeno.

    Polubienie

  5. tia, skad ja to znam… 🙂 codziennie dzwigam do pracy siatkę z jedzonkiem – 2 jablka lub brzoskwinie, pudelko z salatka grecka, dwie bulki do salatki, dwie kanapki, duzy jogurt. No i czasem jeszcze skusze sie na obiad z catteringu…
    Ludziska patrzac na maja linie, dziwia sie gdzie ja to mieszcze. Tia… pewnie zrozumieją gdy linia zacznie znikac uwypuklając się do przodu :). Ale przynajmniej mlode nie marudzi, zestaw witaminek dostaje solidny.

    Polubienie

  6. Pan Ajrisz, mój mąż osobisty i jego złota myśl:
    „stres najlepie zagryźć czekoladą.cukier to spełnienie.cukier to szczęście, a tłuszcz to katharsis”

    coś w tym jest…jedynkę z geografii zagryzłam dwoma wafelkami, stres przed kilkoma ważnymi sprawami: wysokosłodzonym napojem typu coca cola.

    mam doła, chandrę,czy jak by to jeszcze nazwać.
    i wcale nie przez jesień.

    przez życie.

    Polubienie

Dodaj komentarz