O starości w Piśmie Świętym


Zasadniczo, gdy mowa o starości w Piśmie Świętym, nacisk zostaje położony na sprawowany urząd, umiejętność radzenia i rozsądzania sporów, a nie na wiek. Z tym że jednak pradawny nawyk językowy, związany z kulturą „starszych”, sędziwych a rozumnych, wspaniałych proroków, wiąże te dwie kwestie – podeszły wiek i mądrość – w jedno określenie. Tak też ich przedstawiano w wizerunkach – jako sędziwych, mądrych i natchnionych starców z siwymi włosami i takimiż długimi brodami (sporo czasu potrzeba, aby wyrosły do takich rozmiarów).

Biblia jest zdecydowanie antysokratejska – doświadczenie, rozum, mądrość – to cechy, których nabywa się z wiekiem, bo czasu potrzeba, aby zdobyć wiedzę o tradycji „ojców”, wysłuchać ich i przyswoić sobie ich plemienną naukę, o tym, co dobre, a co złe. Można być „starym” w młodości (jak, powiedzmy, Daniel czy Elihu z Księgi Hioba), ale wtedy trzeba być natchnionym przez Boga, aby móc nieomylnie kierować się „odwiecznymi” zasadami, które są zgodne z boskimi przykazaniami. Innymi słowy, trzeba być głęboko i bezgranicznie wierzącym, aby być „starym”. W tradycji biblijnej oba czynniki są zatem tym samym: postępowanie zgodnie z tradycją starszych jest postępowaniem podług nakazów Bożych.

W przeciwieństwie do gerontokracji Starego Testamentu – pisze Andrei Plesu – cały Nowy Testament promieniuje swoistą energią, pewną młodzieńczą świeżością. Na 25 przypadków – wylicza – w których ewangeliści użyli słowa „presbyteros”, w większości określenie to nie dotyczy podeszłego wieku, ale sprawowanego urzędu. I są to zasadniczo (choć naturalnie nie wyłącznie) wyrażenia mające wydźwięk negatywny: „starszyzna” gmin i społeczności żydowskich jest przeciwna nauce Jezusa. Reprezentuje „złą” tradycję – zasklepienia się w minionych wierzeniach i zwyczajach – jest głucha na nową naukę. To jest – mówiąc językiem bardziej współczesnym – grupa ludzi starych, których trzeba zmarginalizować. Niepodatni na to, co się dzieje aktualnie, tkwią w przeszłości, kurczowo starają się zatrzymać czas.

Dziedzictwo chrześcijaństwa zachowało tę samą podwójność stosunku wobec osób w podeszłym wieku, co i tradycja grecko-rzymska. Z jednej strony wrogość do starych jako tych, którzy doprowadzili do skazania Jezusa (a ogólnie jako osób z ciasnym umysłem, niewrażliwych na słowo objawione), pomnożona przez antyczną niechęć skodyfikowaną przez Arystotelesa i rozwijaną w następnych stuleciach. Z drugiej zaś strony, poważanie i szacunek dla starych ludzi z uwagi na ich doświadczenie, zasługi i postępującą niedołężność wymagały i wyrozumienia, i czci. Ale też czegoś znacznie ważniejszego; jak zwięźle tę sprawę ujął ks. Andrzej Zwoliński: [Starcy] siedzą przy wejściu do zaświatów, bo w rzeczywistości starczy wiek jest w swej istocie przebywaniem na granicy świata i zaświata. Mogą sądzić sprawiedliwie, gdyż tracąc słuch i wzrok, stają się otwarci na inne słyszenie i widzenie. [w: Biblia o starości, Wyd. Petrus 2019, s. 53]

Podeszły wiek to nie tylko sama „strata” (biologiczna, społeczna) – jak zwykle przedstawia się tę część życia, bo przecież równoważą ją swoiste „zyski”: przede wszystkim wolność od zmysłowych namiętności i od społecznej rywalizacji. Zmarginalizowanie, na które skarży się Simone de Beauvoir, w ślad za wielowiekową tradycją w tej mierze, można wykorzystać na medytację, na zastanowienie się nad własnym istnieniem i sensem życia w ogcle, na rozpoczęcie na nowo rozmyślań z innego punktu widzenia niż tylko przyziemnych, czysto doraźnych spraw i celów. Innymi słowy, na bardziej uduchowioną perspektywę ludzkiej egzystencji na tym świecie.

Czesław Karkowski

2 thoughts on “O starości w Piśmie Świętym

  1. Dobry i ciekawy wpis. Jestem naprawdę szczęśliwy, że trafiłem na ten artykuł. Wielu autorom wydaje się, że posiadają rzetelną wiedzę ,by się wypowiadać na poruszany przez siebie temat, ale tak nie jest. Stąd też moje pozytywne zaskoczenie. Świetny artykuł. Koniecznie będę rekomendował to miejsce i często tu zaglądał, żeby poczytać nowe rzeczy.

  2. Na marginesie…
    Jeśli ktoś dopiero w podeszłym wieku, i to z powodu zmarginalizowania, zaczyna się zastanawiać nad własnym istnieniem i sensem życia w ogóle, rozpoczyna dopiero rozmyślania o sprawach innych niż przyziemne, przyjmuje uduchowioną perspektywę ludzkiej egzystencji na tym świecie, to marne to będą rozmyślania.
    A owa wolność od społecznej rywalizacji, jako „zysk” podeszłego wieku, to przecież ułuda tych, którzy na taką wolność chcieliby innych skazać, a – z drugiej strony – samooszustwo skazywanych. I wcale nie myślę tu tylko o polskich politykach.

Dodaj komentarz