Jak spławić natrętnego natręta?

Pain_In_The_Butt Każdy z nas w swoim życiu trafił na takiego jednego, namolnego człowieka, co truje nam nad uchem i nie chce przestać. Niby dajesz mu subtelne sygnały, że czas już przestać, a on mimo tego trajkocze i trajkocze. Czy da się go pozbyć? Nic prostszego…

Słyszeliście o tym, że oceniamy człowieka w ciągu pierwszych 10 sekund spotkania? Ja staram się tego nie robić. Dobrze jeżeli pozwolisz mu się odezwać i powiedzieć kilka słów o sobie. Ale co jeśli parę słów przeradza się, w 10 minut bezustannego biadolenia? W takim razie współczuję – trafiłeś na natręta. Nie ma stracha, można się go pozbyć!

Postępowanie jest w dużym stopniu zależne od typu natręta. Jeżeli jest to taki uliczny zaczepiacz, co to próbuje cię zagadać, wciągnąć w rozmowę, a potem albo coś wcisnąć albo skroić portfel, to najlepszym sposobem jest kompletne ignorowanie. Powiedz, że nie jesteś zainteresowany, odwróć głowę i odejdź kompletnie go ignorując. Łatwe proste i skuteczne, bo zignorowany natręt szybko pójdzie poszukać innej ofiary.

Zdecydowanie gorszy jest typ natręta z poczekalni. Spotykani zwykle na dworcach albo lotniskach. Nie wiem czemu, ale w moim przypadku są to zwykle Polacy (rodzaj męski; po 60-tce; ten w skarpetkach i sandałach). Tacy potrafią być niesamowicie denerwujący. Usłyszą, że rozmawiacie między sobą po polsku i od razu: „Oooo… państwo też z Polski?”. Nie wiem jak to możliwe, ale rozmowa (czy raczej monolog) zawsze zbiega przy nim na jeden z trzech tematów: historię polski, narzekanie na biura podróży i hotele albo nieśmiertelną politykę.

Tu sprawa nie jest taka prosta, bo ignorowanie nic wam nie da, a zdawkowe odpowiedzi z waszej strony tylko zachęcą go do dalszej dyskusji. Jeżeli nie podróżujesz sam, to nie wahaj się ani chwili. Przedstaw swojego towarzysza podróży natrętowi i pod pretekstem pójścia do toalety zostaw go z twoim problemem. Utrata przyjaciela/dziewczyny/żony/męża/etc.  jest zwykle warta spokoju ducha.

No, ale powiedzmy, że nie chcesz udupić swojego towarzysza. Co wtedy? Jest tylko jedna opcja. Prawdziwy natręt, bardziej niż ciszy, nie cierpi tylko innych natrętów (o czym, o ironio, z pewnością ci wspomni). Czas, więc stać się jednym z nich. Jak?

Niech podstawowym wyrazem, w każdym wypowiedzianym przez ciebie zdaniu będzie „JA”, a każdy temat niech schodzi na młodzieżową muzykę, modę, programowanie obiektowe albo coś równie mało ekscytującego dla naszego rozmówcy. Wszy łonowe albo tasiemiec nieuzbrojony też maja spory potencjał! 10 minut skutecznego działania i niedopuszczanie rozmówcy do głosu, powinno bardzo szybko rozprawić się nawet z najbardziej zatwardziałym gadziną.

Istnieje jednak jeszcze gorszy typ natręta. Taki co to się przyczepi do ciebie i nie jesteś w stanie się go pozbyć. Takich spotykamy np. w samolocie. I wszędzie tam, gdzie miejsca są ponumerowane, a on siedzi właśnie obok ciebie – Natręt z przymusu.

Tu rada jest krótka, choć z tłumikiem. Wyciągnij telefon, podepnij słuchawki, włącz muzykę. Jak nie masz muzyki to udawaj, że masz. Nie łudź się, że to go powstrzyma od gadania, ale nie poddawaj się. Udawaj, że nic nie słyszysz. Zamknij oczy jeśli trzeba. Przy posiłkach się nie wymigasz, ale poza tym powinno być spoko.

Kiedy pojawi się stewardesa zapytaj o zmianę fotela, bo „ten jest niewygodny”. Jeżeli samolot nie jest pełny, nie będzie z tym najmniejszego problemu. I będziesz mógł wreszcie rozkoszować się spokojną podróżą. No… dopóki twój nowy współpasażer nie kapnie się, że „Ooo… Pan też jest z Polski!”.

Bądź na bieżąco – polub Volfiego na facebooku!

Volfee poleca: 6 wskazówek przed twoją pierwszą podróżą samolotem

14 thoughts on “Jak spławić natrętnego natręta?

  1. A próbowałeś powiedzieć, że nie masz ochoty na rozmowę, chcesz pobyć sam i żeby to uszanował? Bo tacy natretni natręci, o dziwo, to często całkiem kulturalni ludzie – oprócz tych niekulturalnych o złych intencjach…

    • no to jednak zostaje atak kaszlu i napomkniecie o niezaleczonej zakaznej chorobie:) z rozgadaniem sie o sobie to jest najlepszy sposob, choc ja nie lubie o sobie opowiadac, więc jak nie moge odejsc to sie po prostu patrze bez słowa i jakos tracą werwę… może wygladam zbyt mało inteligentnie – kto wie – ważne, że działa:)

  2. Na natrętów z telefonicznymi propozycjami super wyrobów/masaży/badań lekarskich mam sposób na uprzejmego matołka 😉
    Zgadzam się, że to wspaniała propozycja, ale własnie muszę wyjsc i nie mogę rozmawiać, do widzenia. Stuk odkładanej słuchawki.
    No, ale to jest łatwe…

  3. Czy to jest spełnienie mojej prośby na poprzedni wpis o natręcie w samolocie? Dziękuję. Trochę z tych rad znałam, niektóre wypróbowałam – najlepiej działa jednak ignorowanie.

  4. Ja tam udaję zajętą właśnie czymkolwiek ;), albo tylko wydaję dźwięk „mhhm” i normalnie też pomaga, ale chyba więcej działa mój wyraz twarzy z serii „wtf – nie męcz” 😉

  5. A może dobrze jest z kimś pogadać, co? To chyba lepsze niż zamknięcie się we własnym świecie. Typowym dla polactwa jest właśnie przedstawiony typ zachowania-olać zamiast pogadać (zadarty nochal). A, i jeszcze nazwać natrętem. Człowiek to jednostka społeczna, więc zamiast wymyślać jak tu pozostać w swym hermetycznym świecie, lepiej wyjść do ludzi, uśmiechnąć się i pogadać, tak z dzieckiem, jak i z ze starszym człowiekiem.

  6. Cóż… ja mam takiego, do którego nic nie dociera, jedyny sposób to nieustanne mówienie prosto w oczy, żeby znikał, jest wtedy z tydzień spokoju albo mniej 😛

Dodaj komentarz