Szanse na globalną recesję oceniane są już na 50 procent

Wysoka inflacja cały czas dotyka wiele państw na świecie. Jednocześnie dane makro pokazują, że same gospodarki są w coraz gorszej kondycji, przez co widmo stagflacji staje się coraz bardziej realne. Taki scenariusz jest prawdziwym koszmarem dla banków centralnych, które być może będą musiały wybrać pomiędzy akceptacją inflacji a recesją. Zgodnie z oczekiwaniami rynku w trakcie ostatniego posiedzenia amerykańska rezerwa federalna podniosła stopy procentowe o 75 pb, przez co ich obecna wysokość to 2,25-2,50%. Warto przypomnieć, że Stany Zjednoczone, podobnie jak Polska, przez wiele miesięcy zaklinały rzeczywistość, wskazując że inflacja ma jedynie charakter przejściowy.  W końcu jednak szef FED (Jerome Powell) musiał przyznać, że „transitory” musi odejść do historii, a z inflacją trzeba będzie zawalczyć na poważnie. Efektem tego są rekordowe podwyżki stóp w USA. Najpierw o 25pb, potem 50 pb, a następnie dwie podwyżki po 75 pb, co było najmocniejszym ruchem od lat 80. XX wieku.

Włodarze z FED stoją jednak przed coraz większymi dylematami. Jak wskazują ekonomiści Citi Banku, obecnie mamy aż 50% szans na globalną recesję, co sprawia, że materializują się najgorsze koszmary FED-u. – Powiedziałbym, że ostatnie dane gospodarcze były najgorszym koszmarem banku centralnego. – powiedział globalny główny ekonomista Citi, Nathan Sheets w wywiadzie dla Yahoo Finance. Problemem banków centralnych na całym świecie jest to, że pomimo tego, iż gospodarki stają się coraz słabsze, przez co maleje popyt, to inflacja utrzymuje się na wysokim poziomie, a jej charakter zdaje się mieć obecnie trwały charakter, podkreślają analitycy. Perspektywa wysokiej inflacji i stagnacji gospodarczej jest dla bankierów centralnych coraz bardziej rzeczywista. Czołowy ekonomista Nouriel Roubini wskazuje, że FED będzie musiał wybrać: wysoka inflacja, lub mocna recesja. Gospodarka amerykańska może doświadczyć recesji już w połowie 2023 roku, natomiast Europę spowolnienie czekać może już pod koniec 2022 roku, w czym nie pomagają wysokie ceny gazu i ropy, oraz obawy o ich dostępność w zimie. Brak optymizmu prezentuje również Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), który wskazuje, że obecne procesy gospodarcze na świecie pozostają „ponure i niepewne”. Wskazują oni na takie aspekty jak wojna Rosji z Ukrainą, która doprowadziła do nałożenia szeregu sankcji, czy też presja inflacyjna na całym świecie.

Zagadka amerykańskiego rynku pracy

Jak się okazało pod koniec zeszłego miesiąca, Stany Zjednoczone znalazły się w technicznej recesji. W pierwszych dwóch kwartałach tego roku zanualizowany wzrost gospodarczy w USA był ujemny. Jednakże, mimo tego, amerykański rynek pracy odrobił straty wywołane pandemią i zaskoczył ekonomistów. Stopa bezrobocia w lipcu była niższa na poziomie sprzed wybuchu pandemii. Z kolei tamtejsi pracodawcy zwiększyli liczbę miejsc pracy w sektorze pozarolniczym aż o 528 tys. Z kolei analitycy Bloomberga spodziewali się, że liczba etatów wzrośnie o 250 tys., czyli ponad dwa razy mniej! Co warto zaznaczyć, dane obrazujące sytuację na amerykańskim rynku pracy, najpewniej utwierdzą urzędników Systemu Rezerwy Federalnej (Fed) w przekonaniu, iż można nadal, znacznie podnosić stopy procentowe.

Gospodarka USA już wpadła w recesję. Jak widać na zamieszczonym poniżej wykresie, W pierwszym kwartale tego roku PKB USA w ujęciu zanualizowanym spadł o 1,6 proc., a w drugim o 0,9 proc. Z kolei, recesję nadal często definiuje się, jako spadek PKB przez co najmniej dwa kolejne kwartały. Choć, warto zaznaczyć, że sama skala spadku nie jest tak duża, jak może się wydawać.  Otóż amerykańskie rządowe Biuro Analiz Ekonomicznych podaje dane o wzroście bądź spadku PKB w specyficzny i raczej niespotykany w Europie sposób. Jak wcześniej wspomniałem, są one zanualizowane, co w skrócie oznacza, że są one przekształcone z danych krótkoterminowych w dane całoroczne. Choćby zanualizowany spadek PKB o 1,6 proc. w pierwszym kwartale tego roku, nie oznacza, że produkcja skurczyła się kwartał do kwartału o 1,6 proc., a to, że gdyby przez cały rok było tak jak w pierwszym kwartale, to roczne tempo wzrostu PKB wyniosłoby -1,6 proc. Jednakże nawet biorąc pod uwagę ten specyficzny sposób podawania kwartalnych danych i tak nie da się zaprzeczyć, że PKB USA spadało kwartał do kwartału w pierwszej połowie tego roku.

Jednakże, mimo tego, że Stany Zjednoczone znalazły się w technicznej recesji, amerykański rynek pracy w lipcu był silny, jak nigdy. Choćby, z danych zaprezentowanych na poniższym wykresie wynika, że stopa bezrobocia w USA w lipcu spadła o 0,1 pkt proc. i wyniosła zaledwie 3,5 proc. Oznacza to, że aktualnie jest ona równie niska, co w lutym 2020 roku, kiedy to stopa bezrobocia była najniższa od końca lat 60.  Tym samym zatrudnienie poza rolnictwem w wartościach absolutnych wróciło do poziomu notowanego przed pandemią, co widać na zamieszczonym poniżej wykresie. Od kwietnia 2020 roku doszło do wzrostu liczby zatrudnionych o 22,53 mln, po tym, jak w marciu i lutym na skutek wybuchu pandemii koronawirusa miejsce pracy straciło aż 22,16 mln Amerykanów.  Jednakże, co równie ważne, z danych zaprezentowanych na poniższym wykresie wynika, że nie udało się przywrócić stopy zatrudnienia, czyli ilorazu liczby osób będących na rynku pracy do populacji ludzi w wieku produkcyjnych, do poziomu sprzed pandemii.

Co warto zaznaczyć, do wspomnianego wzrostu zatrudnienia walnie przyczynili się amerykańscy pracodawcy, którzy w lipcu wykreowali zaskakująco dużo miejsc pracy. Otóż liczba etatów wzrosła aż o 528 tys. w sektorze pozarolniczym. Z kolei według szacunków ekonomistów ankietowanych przez Bloomberga, w lipcu miało ich przybyć 250 tys., czyli ponad dwa razy mniej. Co więcej analitycy Goldman Sachs pomylili się jeszcze bardziej, gdyż oczekiwali wzrostu wynoszącego zaledwie 225 tys.

Najbardziej do tego zwiększenia liczby miejsc pracy przyczynili się pracodawcy działający w sektorze odpowiedzialnym za rekreację i hotelarstwo. Utworzyli oni w lipcu aż 96 tys. miejsc pracy. Oznacza to, że prawie 19 proc. nowopowstałych etatów we wspomnianym miesiącu powstało właśnie w tej branży. Drugimi, pod względem kreacji miejsc pracy w lipcu, byli przedsiębiorcy działający w sektorze usług profesjonalnych i biznesowych. Utworzyli oni aż 89 tys. etatów, czyli jedynie o 7 tys. mniej, niż ci zajmujący się hotelarstwem i rekreacją. Z kolei trzecie miejsce zajęli, pracodawcy prowadzący firmy oferujące klientom wszelkiego rodzaju usługi medyczne. Zatrudnienie w opiece medycznej wzrosło w lipcu o 70 tys.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *