Skok na SKOK

Skok na SKOK

Komisja Europejska planuje poważne wsparcie spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, by zmusić banki do bardziej odpowiedzialnych zachowań W ostatnich dniach lipca pojawiła się informacja, że Komisja Nadzoru Finansowego podjęła decyzję o wprowadzeniu zarządcy komisarycznego do SKOK-u im. św. Jana z Kęt. Oficjalnych powodów nie podano, jednak, jak można się domyślać, chodziło o brak akceptacji dla programu naprawczego, który nadzorowi finansowemu przedstawił zarząd SKOK-u. W publikacjach prasowych opisujących ten fakt, podkreślano, że według danych z końca 2012 r. KNF skierowała podobne żądania do 44 z 55 działających w Polsce spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych. Innymi słowy, można było odnieść wrażenie, że zagrożone są oszczędności 2,6 mln członków kas. Nie jest też tajemnicą, że ze strony Komisji Nadzoru Finansowego należy się spodziewać kolejnych takich decyzji. Wyjątek czy… coś więcej? Fakt wprowadzenia zarządu komisarycznego do SKOK-u nie jest niczym nadzwyczajnym. W przeszłości do podobnej sytuacji doszło np. w Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo-Kredytowej im. M. Kopernika w Ornontowicach. Media szeroko opisywały także przypadek nieudanego doprowadzenia do upadłości wrocławskiej Południowo-Zachodniej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej. Jednak system depozytów i nadzoru stworzony przez kasy działał sprawnie. Przez ponad 20 lat nikt nie stracił nawet złotówki powierzonej SKOK-om. Co zatem się stało, że o sprawie spółdzielczej kasy im. św. Jana z Kęt można przeczytać dziś na łamach największych polskich gazet? Od kilku lat spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe nie cieszą się sympatią mediów „głównego nurtu”. Politycy Platformy Obywatelskiej uważają je za zaplecze finansowe Prawa i Sprawiedliwości, a przedstawiciele sektora bankowego nie ukrywają, że są dla nich groźną konkurencją. Po raz pierwszy ich niechęć ujawniła się pod koniec 2008 r., gdy po upadku banku Lehmann Brothers także polska opinia publiczna odkryła, że sektor bankowy nie jest ostoją solidności. Spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe, nie tylko w Polsce, wykorzystały okazję i przeprowadziły bardzo skuteczne kampanie reklamowe, których ogólnym przesłaniem stało się hasło: „Nie wińcie nas, nie jesteśmy bankiem”. W domyśle: pieniądze naszych członków są naprawdę bezpieczne. W marcu 2009 r. polska kampania reklamowa kas spotkała się z ostrą reakcją Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego, który w specjalnie wydanym komunikacie zarzucił jej organizatorom że: „Wprowadza konsumentów w błąd, dyskredytując konkurencyjną dla SKOK działalność banków, odnosząc się przede wszystkim w odniesieniu do stopnia bezpieczeństwa depozytów przez nie gromadzonych. W konsekwencji praktyka prowadzona przez spółdzielcze kasy może powodować zakłócenia prawidłowego funkcjonowania całego rynku finansowego”. Mało kto dziś pamięta atmosferę tamtych miesięcy, warto więc przypomnieć, że wielu spodziewało się, iż lada chwila zawali się światowy system finansowy. Na tle kompromitujących rewelacji dotyczących działalności największych banków świata spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe – zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, Irlandii i w Wielkiej Brytanii – jawiły się jako konserwatywna ostoja ładu i porządku. Obserwując w tym czasie nerwowe reakcje i wypowiedzi prominentnych przedstawicieli rodzimego sektora bankowego, byłem pewien, że polskim kasom wina nie zostanie darowana. I pozostaje kwestią czasu, gdy dotknie je surowa kara. Fundamentalna zasada, którą zna każdy kasjer pracujący w okienku bankowym, głosi: „Nie ma problemu braku pieniędzy. Jest tylko problem braku zaufania”. By dobrać się SKOK-om do skóry, należało podważyć reputację, którą się cieszyły. Mówiono i pisano o tym, że kasy są w istocie parabankami, dawano do zrozumienia, że ich kierownictwo jest zainteresowane wyłącznie „kręceniem lodów” i nabijaniem kabzy. Kiedy nie przyniosło to efektów, pojawiły się inicjatywny ustawodawcze. Posłowie Platformy Obywatelskiej podjęli co najmniej dwie takie próby, zanim Sejm znowelizował ustawę regulującej funkcjonowanie SKOK-ów. Najistotniejsza zmiana dotyczyła objęcia kas nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego. Użyto starego argumentu – że bez nadzoru KNF zagrożone może być bezpieczeństwo depozytów milionów Polaków. Zapominając przy tym, że Komisja Nadzoru Finansowego, jeśli nie daj Boże stanie się coś złego, nie uchroni nas przed upadkiem tego czy innego banku komercyjnego. W 2009 r. ustawę o SKOK-ach zaskarżył w całości do Trybunału Konstytucyjnego prezydent Lech Kaczyński. W marcu 2011 r. prezydent Bronisław Komorowski wycofał część zarzutów swego poprzednika. Trybunał zajął się badaniem tylko dwóch przepisów. Ostatecznie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2013, 32/2013

Kategorie: Kraj