82. Nie czekajmy do dwudziestego pierwszego lutego.

Nic mi się nie po pierwiastkowało. Równo tydzień od święta osób ,których doświadczeniem życiowym jest epilepsja i (a jakże) od święta miłości komercyjnej, czy nie, to (w tym kontekście) mało ważne, jeśli nie jesteś menadżerką, albo właścicielem kawiarni, kwiaciarni i innych tego typu przybytków rozkoszy, obchodzony jest (byle n i e szerokim łukiem! Choćby był tryumfalny…) Dzień Języka Ojczystego, ustanowiony przez UNESCO w latach dziewięćdziesiątych XX jako wyraz przeciwdziałania ekspansji jedynych języków, i ginięciu, umieraniu drugich, trzecich i kolejnych…I to nie za sprawą rozwoju poznawczego, (niemowlęta potrafią się nauczyć każdego języka chociażby najbardziej skomplikowanego, potem ta zdolność zanika).

A czy znamy swój? Dziedziczony i… Nieznany.  Tak jak dziedziczy się spadek, nawyki, przyzwyczajenia, chwile wspólne, może tęsknoty, albo marzenia. W taki oto sposób przejmuję się tradycję językową. Julian Tuwim, którego odżegnywali niektórzy z Polaków i niektórzy z Żydów, mówił że jego ojczyzną, schronieniem i… Przepustką do nieśmiertelności jest polszczyzna. A naszą? Oto garść ciekawostek językowych,może już zużytych i nie nowych…No, tych, tych…O jeżu,spokojnie niech no tylko… Niech język giętki wyrazi to co pomyśli głowa… 

♣ Pisz na Berdyczów –→ mówi się tak gdy listów nie otrzymuje adresat(ka), ale nie jest to poprawny kontekst użycia. Powinno się tak mówić gdy—co tu ukrywać — chce się kogoś zbyć. Berdyczów kiedyś należał do Rzeczpospolitej O tym, że był to ważny ośrodek handlowy może świadczyć fakt, że jako miasto mogło organizować dziesięć jarmarków rocznie. Tak więc to pewne, że śmietanka zjeżdżała się właśnie do Ukraińskiego miasta. I to często. I tam można było odebrać pocztę, w czasach gdzie nie było telefonów stacjonarnych,nie mówiąc o komórkowych,czy o poczcie elektronicznej. Ale było jedno stałe miejsce,i to takie w którym można było założyć skrzynkę poste restante.

♣Tłuc się jak marek po piekle, nocny marekoczywiście nie chodzi, i nawet nie biega, i nie stoi o żadnego Marka, co można wykoncypować chociażby z pisowni, i oczywiście z kontekstu. Ów marek, to po prostu mara, która nie tylko po piekle potrafi się tłuc, ale również, co oczywista, w nocy. Taka oto mara. Od mary do marzenia, od marzenia do mary, od mary do marnego, który na przestrzeni wieków zmieniał swoje znaczenia.

A Twoje ulubione powiedzenia?  

Tuwim niezrozumiany tak przez Żydów jak i Polaków mówił, że jego ojczyzna to polszczyzna, a nasza? Julian był zawziętym badaczem języka, zbierał wiadomości, kolekcjonował słowniki,i sam je tworzył, pisał nie tylko wiersze, skecze, czy piosenki. Gdy uciekał z kraju ociekającego wojną, musiał zostawić swoją schorowaną matkę,w zakładzie dla obłąkanych (tak się kiedyś pisało), potem wkroczyli niemieccy żołnierze i rozstrzelali wszystkich, chorych, zdrowych, niskich, wysokich, inteligentnych, bogatych, biednych…  Do końca życia gryzło, zżerało go sumienie z tego powodu.

Do tego zakopał rękopisy,które niestety, zbutwiały, zostawił pokaźną bibliotekę, którą musiał jak wszystko, porzucić, użyźniła zmartwiałą, zmęczoną ziemię. Tak naprawdę Julian Tuwim nie doczekał się biografii na miarę własnego życia podczas gdy wielka jest gwardia Andersenologów. Może to i górnolotne i naiwne, ale najlepszą rzeczą jaką możemy zrobić to po prostu poznawanie swojego języka, zachęcanie do nauki i poznawania jako drugiego. Nie, wbrew pozorom i obiegowym opiniom nie jest to język trudny, ale ciekawy i piękny… Nie czekajmy zatem do dwudziestego pierwszego lutego. 

9 Comments

Zapraszam do dyskusji :):